Dziecko
każdej matki jest idealne. A skoro idealne to idealna oczywiście
jest męskość każdego synka.
I
nagle...
idziemy
do lekarza, pielęgniarki, chirurga dziecięcego i przy rutynowej
kontroli dowiadujemy się, że nasz syn ma stulejkę, sklejkę i inne
dziwnie brzmiące rzeczy i trzeba nacinać, naciągać, smarować,
dziwować.
Zdjęcie z Wikipedii. |
Nam
też się to przytrafiło. Idziemy z inną sprawą do chirurga a on
ogląda i mówi: proszę się zapisać na nacinanie napletka (dziecko
nie ma jeszcze 2 lat). Mało tego. "Proszę sobie kupić maść
znieczulającą" 100% płatną "bo my w szpitalu(!) nie mamy".
„Aha.
Jeszcze trzeba iść do rodzinnego po skierowanie, bo bez skierowania
nie mogę zrobić”.
Przerażeni
idziemy czym prędzej do rodzinnego, żeby nam nie dał skierowania,
bo przecież intuicyjnie wiemy, że wszystko jest ok.
Nigdy się nic
nie babrało, kolor grzecznie nie czerwony, stanów zapalnych brak.
A
rodzinny- ja mu to naciągnę. Bo potem to już późno i będzie
pamiętał.
Proszę
smarować maścią (sterydową- nie obojętną dla zdrowia) i przyjść
po TYGODNIU.
Tydzień
to trochę mało czasu nam się wydało na zmiękczenie naskórka,
ale po drodze młody złapał jakąś infekcję jelitową więc kto
by wtedy męczył dziecko dodatkowymi atrakcjami no i to ryzyko przy biegunce, że dojdzie do zakażenia. Maści nie
zdążyliśmy wykupić a tu napotykamy sąsiadkę.
-W domu siedzimy, bo młodego szczypie fifolek, bo byliśmy na naciąganiu.- informuje.
Od
słowa do słowa okazuje się, że pełno tam było też
czterolatków.
Dlaczego?
Bo panuje powszechna opinia, że do 4 roku życia ma już chłopczyk
być gotowy do prokreacji a jego napletek w pełni schodzić do
końca.
Więc
bach! Wybija licznik 4 lat i ciach, ciach, ciągniemy na siłę,
niech dziecko wie, co to przyjemność.
Nie
jestem lekarzem i nie zamierzam udawać, że nim jestem, ale nie
podoba mi się licznikowe podejście do dzieci. To jak dziecko nie
zacznie chodzić tak jak mój młody w 10 miesiącu to znaczy, że
trzeba go uznać za niepełnosprawnego? A może odwrotnie? Mam na
siłę hamować moje dziecko, żeby pasowało do licznika rozwoju?
Ale
to nie koniec. Jest nadzieja ; )
Przy
okazji spotkania z sąsiadką dała mi maść do naciągania, bo im
już niepotrzebna.
A że
zawsze szukam ulotek itd. to weszłam na wujka google, na stronkę
rządową o ulotkach ale przy okazji od razu z nazwą leku wyskoczył
mi filmik.
BRAWO!!!
BINGO!!! JESTEM W DOMU!!!
Pan
doktor Piotr Gastoł, okazuje się jeden z nielicznych specjalistów w Polsce od
spraw układu moczowego u dzieci naciąganiu, nacinaniu mówi
zdecydowane NIE przy zdrowym fizjologicznie zakończeniu tej części
ciała (oczywiście są też i przypadki zakażeń itd., ale
najczęściej z braku higieny lub robienia czegoś właśnie na
siłę).
Musiałam
się podzielić z Wami tym filmikiem, bo są zdjęcia, są
tłumaczenia, cały wykład i moje kochane mamy mówcie zdecydowanie:
„Łapy
precz od napletka mojego dziecka!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz