niedziela, 17 maja 2015

Naciągana sprawa...czyli co się mówi o napletku

Dziecko każdej matki jest idealne. A skoro idealne to idealna oczywiście jest męskość każdego synka.
I nagle...
idziemy do lekarza, pielęgniarki, chirurga dziecięcego i przy rutynowej kontroli dowiadujemy się, że nasz syn ma stulejkę, sklejkę i inne dziwnie brzmiące rzeczy i trzeba nacinać, naciągać, smarować, dziwować.
Zdjęcie z Wikipedii.
Nam też się to przytrafiło. Idziemy z inną sprawą do chirurga a on ogląda i mówi: proszę się zapisać na nacinanie napletka (dziecko nie ma jeszcze 2 lat). Mało tego. "Proszę sobie kupić maść znieczulającą" 100% płatną "bo my w szpitalu(!) nie mamy".
Aha. Jeszcze trzeba iść do rodzinnego po skierowanie, bo bez skierowania nie mogę zrobić”.

Przerażeni idziemy czym prędzej do rodzinnego, żeby nam nie dał skierowania, bo przecież intuicyjnie wiemy, że wszystko jest ok.
Nigdy się nic nie babrało, kolor grzecznie nie czerwony, stanów zapalnych brak.

A rodzinny- ja mu to naciągnę. Bo potem to już późno i będzie pamiętał.
Proszę smarować maścią (sterydową- nie obojętną dla zdrowia) i przyjść po TYGODNIU.

Tydzień to trochę mało czasu nam się wydało na zmiękczenie naskórka, ale po drodze młody złapał jakąś infekcję jelitową więc kto by wtedy męczył dziecko dodatkowymi atrakcjami no i to ryzyko przy biegunce, że dojdzie do zakażenia. Maści nie zdążyliśmy wykupić a tu napotykamy sąsiadkę.

-W domu siedzimy, bo młodego szczypie fifolek, bo byliśmy na naciąganiu.- informuje.

Od słowa do słowa okazuje się, że pełno tam było też czterolatków.
Dlaczego? Bo panuje powszechna opinia, że do 4 roku życia ma już chłopczyk być gotowy do prokreacji a jego napletek w pełni schodzić do końca.
Więc bach! Wybija licznik 4 lat i ciach, ciach, ciągniemy na siłę, niech dziecko wie, co to przyjemność.

Nie jestem lekarzem i nie zamierzam udawać, że nim jestem, ale nie podoba mi się licznikowe podejście do dzieci. To jak dziecko nie zacznie chodzić tak jak mój młody w 10 miesiącu to znaczy, że trzeba go uznać za niepełnosprawnego? A może odwrotnie? Mam na siłę hamować moje dziecko, żeby pasowało do licznika rozwoju?

Ale to nie koniec. Jest nadzieja ; )
Przy okazji spotkania z sąsiadką dała mi maść do naciągania, bo im już niepotrzebna.
A że zawsze szukam ulotek itd. to weszłam na wujka google, na stronkę rządową o ulotkach ale przy okazji od razu z nazwą leku wyskoczył mi filmik.

BRAWO!!! BINGO!!! JESTEM W DOMU!!!

Pan doktor Piotr Gastoł, okazuje się jeden z nielicznych specjalistów w Polsce od spraw układu moczowego u dzieci naciąganiu, nacinaniu mówi zdecydowane NIE przy zdrowym fizjologicznie zakończeniu tej części ciała (oczywiście są też i przypadki zakażeń itd., ale najczęściej z braku higieny lub robienia czegoś właśnie na siłę). 


Musiałam się podzielić z Wami tym filmikiem, bo są zdjęcia, są tłumaczenia, cały wykład i moje kochane mamy mówcie zdecydowanie:

Łapy precz od napletka mojego dziecka!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz