Mam tu posta sprzed półtora roku. Od tego czasu moje chleby ewaluowały, zamieniły się na bezglutenowe, nabrały wyrazistości. Ale szkoda mi pamiątkowego posta, który zapodział się, jeszcze bez zdjęcia, w kopiach roboczych. Zatem Cytuję:
Ah, ah. Naszło mnie. Naszło mnie na kminek. A konkretnie kiedy zobaczyłam jakieś paluszki z kminkiem w cenie 3 zł za 100g...i stwierdziłam, że to czyste zdzierstwo.
No i tak mi ten kminek chodził po głowie, a synkowi tak chlebek chodził po głowie, że machnęłam szybko na kolację.
Jak zwykle zaczęłam od rozrobienia drożdży (50g) z łyżeczką cukru trzcinowego i mąki.
Do miski wrzuciłam resztkę mąki gryczanej, trochę żytniej, trochę ryżowej, sporo owsianej, pół szkl. skrobii ziemniaczanej i wyszło, że mam ok 500g mąk ogółem.
Sypnęłam sowicie kminkiem całym. Częściowo postukaliśmy z Wojtkiem go w moździerzu, ale bardziej dla zabawy niż coś z tego się zmieliło;)
Do ciasta wrzuciłam też ciutkę siemienia, bo lubię.
Dodałam łychę miodu lipowego- taki się leje po prostu ale jak masz inny to go po prostu wcześniej rozpuść dla łatwiejszego "miechania", mówiąc językiem mego pierworodnego.
No a potem dolałam wody dla uzyskania leniwie lejącej masy i wymieszałam.
Pozostawiłam do wyrośnięcia.
No i potem juz tylko piec w nagrzanym piekarniku w 170 st około 40 min.
Słowami męża:
"Kasia...ten chleb jest zajebisty"
Ah, ah. Naszło mnie. Naszło mnie na kminek. A konkretnie kiedy zobaczyłam jakieś paluszki z kminkiem w cenie 3 zł za 100g...i stwierdziłam, że to czyste zdzierstwo.
No i tak mi ten kminek chodził po głowie, a synkowi tak chlebek chodził po głowie, że machnęłam szybko na kolację.
Jak zwykle zaczęłam od rozrobienia drożdży (50g) z łyżeczką cukru trzcinowego i mąki.
Do miski wrzuciłam resztkę mąki gryczanej, trochę żytniej, trochę ryżowej, sporo owsianej, pół szkl. skrobii ziemniaczanej i wyszło, że mam ok 500g mąk ogółem.
Sypnęłam sowicie kminkiem całym. Częściowo postukaliśmy z Wojtkiem go w moździerzu, ale bardziej dla zabawy niż coś z tego się zmieliło;)
Do ciasta wrzuciłam też ciutkę siemienia, bo lubię.
Dodałam łychę miodu lipowego- taki się leje po prostu ale jak masz inny to go po prostu wcześniej rozpuść dla łatwiejszego "miechania", mówiąc językiem mego pierworodnego.
No a potem dolałam wody dla uzyskania leniwie lejącej masy i wymieszałam.
Pozostawiłam do wyrośnięcia.
No i potem juz tylko piec w nagrzanym piekarniku w 170 st około 40 min.
Słowami męża:
"Kasia...ten chleb jest zajebisty"
Zatem smacznego!
domowy chleb
chleb a la litewski kminkowy na miodzie
domowy chleb
chleb a la litewski kminkowy na miodzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz