Moje dzieci mają niezwykły talent do robienia bałaganu (Wasze też?) i miliony wymówek, żeby nie sprzątać. A odkąd po przeprowadzce mają wspólny pokój, boję się tam wchodzić :)
Na szczęście od czasu do czasu zbieram się jednak na odwagę i zarządzam wielkie porządki. Za każdym razem próbuję też na początku starymi sposobami- "Liczę do trzech!" (I co potem?), "Bo nie pojedziecie do babci na noc!" (Taaaa, a kto by się z tego bardziej cieszył niż dzieci?...), "Nie dostaniecie obiadu, dopóki nie posprzątacie!" (Wymiękam po pierwszym "Głodni, mamusiu"). Im bliżej wieczora, tym bardziej jestem poirytowana bałaganem, który nie znika. Ostatecznie, przypominam sobie, że najskuteczniej jest zamienić sprzątanie w zabawę i staram się za każdym razem wymyślić nową.
Dzisiaj poskutkowało jednak liczenie....do 5 :)
Jak to zrobiłam?
Na dobry początek wzięłam miotłę i zgarnęłam bałagan na kupkę, na środku pokoju. Nie przejmowałam się, że wymieszałam tam zabawki, stare sprawdziany Julki, rysunki przedszkolne Krzysia, majtki, skarpetki, porannik, ochraniacze na kolana, książeczki i suchą bułkę. Trudno.
Po zrobieniu zgrabnej kupeczki, wzięłam worek na śmieci i wyjaśniłam dzieciom zasady gry. Licze do 5 i jeśi w tym czasie do worka nie trafi żaden śmieć, zabieram z kupki wybraną (przeze mnie- to istotne :)) rzecz i wyrzucam do śmieci. Załapali od razu i po 10 minutach na podłodze nie było już żadnych śmieci. A wszystko ze śmiechem i bez nerwów. Ja tylko siedziałam z workiem i liczyłam...do 1 :)
Kiedy na kupce zostały już tylko och rzeczy, musiałam zmienić zabawę na inną. Wzięłam pusty pojemniczek i wrzuciłam do niego kilka rzeczy z podłogi (zaczęłam od tych największych, żeby od razu było widać efekty sprzątania- to ich zawsze motywuje) i powiedziałam, że od momentu, kiedy postawię pojemniczek na podłodze mają czas aż doliczę do 5, żeby pochować wszystkie te rzeczy na swoje miejsca. W przeciwnym razie wyrzucam je do śmieci. I znowu było dużo śmiechu i zabawnych komentarzy. A po chwili w pokoku zapanował porządek.
I dzięki temu wspaniałemu pomysłowi (mojemu, żeby nie było, że ściągnęłam :)), od jutra mam kilka dni wolności, bo starszaki jadą do dziadków na wakacje.
Minus jest tylko taki, że naszą wakacyjną szkołę zaczniemy z opóźnieniem. Ale brałam to pod uwagę, bo moje dzieciaki są już takie powsinogi i w każde wakacje muszę odwiedzić całą rodzinę :D
to nie jedna czyli blog o dociekaniu, poszukiwaniu i niezależnych wnioskach z punktu widzenia trzech kompletnie różnych mam i nie tylko
wtorek, 30 czerwca 2015
sobota, 20 czerwca 2015
Weekendowe szaleństwa czyli wegańska pizza bezglutenowa
Wczoraj piątek, piątunio, a jak piątek to weekendu początek!
A jak weekend to i pizza!
tym razem postanowiłam ulec mojemu szkrabowi i na słodkie "tes ceee" odpowiedzieć pizzą wegańską i bezglutenową.
Efekty?
Ciasto rewelacja, sosik fenomenalny a, że na części pizzy sera nie było to się wytnie i zje jak jest się bezmlecznym prawie dwulatkiem ;)
Wykonanie na oko wedle mej intuicji, bo ząb już czekał a nawet otwarta i marudna paszcza:
CIASTO:
A jak weekend to i pizza!
tym razem postanowiłam ulec mojemu szkrabowi i na słodkie "tes ceee" odpowiedzieć pizzą wegańską i bezglutenową.
Efekty?
Ciasto rewelacja, sosik fenomenalny a, że na części pizzy sera nie było to się wytnie i zje jak jest się bezmlecznym prawie dwulatkiem ;)
Wykonanie na oko wedle mej intuicji, bo ząb już czekał a nawet otwarta i marudna paszcza:
CIASTO:
- na oko 300 g mąki owsianej
- ok. 50 g mąki gryczanej
- ok. pół szklanki skrobii ziemniaczanej
- 7-8 łyżek oleju rzepakowego lub oliwy z oliwek (dobrze dodać smakowej)
- niecała łyżka soli
- pół kostki drożdży świeżych lub suchych- wtedy chyba paczka
- łyżeczka cukru trzcinowego na rozruch drożdży
- ok. 400 ml wody
SOS (także własnej inwencji- proszę o nadmienienie przy kopiowaniu):
- koncentrat pomidorowy
- zioła prowansalskie
- łyżeczka cukru trzcinowego
- 2-3 łyżko oleju/oliwy
- trochę wody
- szczypta soli
- oregano
- papryka słodka
Wykonanie
Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie (ok. 50ml), dodać cukier i trochę mąki. Poczekać aż wyrosną.
Mąki zmieszać z solą, dodać olej i rozczyn i stopniowo dodawać wodę mieszając. Konsystencja powinna być jak na bułki, makowiec itp, żeby dało się ugnieść.
Zostawić do wyrośnięcia. Mąki nie pszenne rosną trochę dłużej. U mnie czekały aż się dziecko obudzi, żeby nie psuć mu frajdy.
Sosik robimy z koncentratu (u mnie słoiczek Pudliszek w Biedronki- jest ciut większy niż w innych sklepach).
Ze słoiczka wypłukałam resztkę wodą- dzięki temu konsystencja zrobiła się bardziej sosikowa, a smak nie stracił zbyt wiele. Dodałam zioła prowansalskie i resztę przypraw. Ważny jest olej i cukier.
Na rozłożone mokrymi dłońmi ciasto wysmarowane naszym pysznym sosem dodajemy ulubione składniki. U mnie szparagi, pomidory, brokuły, cukinia, papryka.
Dla nie wegan- posypujemy serem żółtym
Dla wegan- posypujemy serem sojowym itp.
Dla tych na diecie- jemy samą pizzę z dodatkami : )
I tak jest pycha!
Pieczemy w rozgrzanym piekarniku na 170-180 st ok 15-20 min.
Smacznego, smaczniastego! Kasia : )
Try to make a vegan and gluten free pizza!
Subskrybuj:
Posty (Atom)